A teraz co? Kino i kebab?
26 stycznia 2011
Kolejny dzień w
pracy. Na szczęście o wiele lżejszy niż poprzednie. Mogę śmiało oznajmić, że
praktycznie nic się nie działo. Każdy zajmował się swoimi sprawami i
projektami, które musiał dokończyć. Nikt nad nikim nie wisiał, nikt nikogo nie
odrywał od roboty. Miałam wrażenie, że nawet telefony dzwoniły o wiele rzadziej
niż zwykle.
Korzystając z okazji, że w pracy jest spokój, oznajmiłam chłopakom,
że zejdę na dłuższy obiad i trochę się pouczę. Musiałam w końcu wziąć się w
garść i zacząć na poważnie przygotowywać się do egzaminów, jeśli nadal chciałam
zostać w Niemczech.
Zajęłam ostatni
stolik, tuż przy oknie. Zamówiłam dzisiejsze danie dnia, a był to kurczak po
meksykańsku. Zajadałam się nim i musiałam przyznać, że był naprawdę dobry. Tuż
obok talerza leżały notatki z fotografii medialnej. Starałam się zapamiętać
fragmenty mówiące o prawach odnośnie publikacji zdjęć, kiedy usłyszałam znany
śmiech tuż nad głową. Oderwałam wzrok od pochyłego pisma. Nad sobą zobaczyłam
dwie uśmiechnięte twarze.
- Cześć.
- Cześć chłopaki
– rzuciłam, zmieniając pozycję, w jakiej siedziałam.
Bez
jakiegokolwiek pytania czy słowa, władowali się na wolne miejsca obok mnie.
Postawili przed sobą talerze z obiadami i przysunęli się bliżej stołu.
- Przerwa w
pracy? – zapytał Mario.
- Tak. Po
treningu?
- Tak –
odpowiedział Robert.
- Do
dzisiejszego stołowania się w naszym boskim barze, zachęciło nas wytworne menu
tej placówki – oznajmił poważnym tonem Mario.
- Albo to, że
sami sobie obiadu nie zrobicie – powiedziałam, wlepiając w nich swoje brązowe
oczy.
- Lewy
przyzwyczajaj się, bo ona tak już ma. Złośliwe to jak nie wiem – rzucił Mario,
a Robert zaczął się śmiać. Postanowiłam zignorować zaczepki Maria i zerknęłam w
stronę notatek.
- Przeszkadzamy?
– zapytał Lewandowski.
- Nie, spoko.
- Kolejne tajne
plany podglądania nas w szatni, jak widzę – stwierdził Mario tonem znawcy.
- Co? – zwrócił
się do niego Robert z pełną buzią. Mario machnął na kumpla ręką. Lewy wzruszył
ramionami i zabrał się za pałaszowanie tego, co miał na talerzu.
- Czego uczysz
się tym razem?
-Nie udawaj, że
cię to interesuje – mruknęłam.
- Wstałaś
dzisiaj lewą nogą? – zerknął na Roberta i zaczął się śmiać. – LEWĄ nogą,
czaisz!
- Tak jesteś
zajebisty – powiedziałam z uśmiechem.
- Ej, no weź!
- Fotografia medialna.
- Ciekawe.
- Może
przestaniesz ją już męczyć? – odparł Robert, a Mario ze śmiechem walną go w
ramię.
- Może lepiej
opowiedzcie, jak tam trening – odparłam, zmieniając temat.
- Klopp trochę
dał nam w kość – odpowiedział młodszy.
- Trochę się powydzierał,
ale ogólnie jest spoko – ciągnął Lewandowski.
- Jest szansa,
że wygracie kolejny mecz? – zapytałam, unosząc brwi go góry.
- Szanse zawsze
są – odpowiedział Robert.
- Gracie z…
Niech sobie przypomnę… Z Wolfsburgiem.
- Tak.
- U nich – dodał
Mario.
- To trzymam
kciuki. Dokopcie im.
Po zjedzonym
obiedzie, cała nasza trójka skierowała się do wyjścia. Na korytarzu pożegnałam
się z Robertem, który widząc ociągającego się kumpla, postanowił zostawić go w
spokoju i dłużej nie poganiać. Zostaliśmy sami.
Podniosłam głowę
i spojrzałam w jego duże brązowe oczy. Mario zacisnął usta i rozejrzał się na
boki. Następnie znów skupił wzrok na mnie. Uśmiechnął się.
- No, wyduś to w
końcu – powiedziałam, wpychając notatki pod pachę.
- Co?
- Widzę, że
chcesz mi coś powiedzieć.
- Pomyślałem
sobie tylko… Czy nie miałabyś ochoty wybrać się ze mną do kina?
- Czemu nie, o
ile to nie będzie jakaś komedia romantyczna.
- Ponoć grają
fajny thriller.
- Pasuje. Nie
wiem tylko, o której skończę pracę.
- To może umówmy
się pod kinem.
- Zgoda.
- Sprawdzę, w
jakich godzinach grają ten film.
Pokiwałam głową
i wyciągnęłam notatki przed siebie. Odczepiłam długopis. Na wolnej stronie
napisałam ciąg cyfr. Następnie wsunęłam długopis do kieszeni w spodniach i
oderwałam kawałek papieru.
- To mój numer
telefonu. Daj mi znać, co i jak.
- Pewnie. –
Wziął ode mnie świstek.
- W takim razie
do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
– Uśmiechnęłam się, odwróciłam i ruszyłam w stronę schodów.
Mario przysłał
mi informację odnośnie godziny filmu. Umówiliśmy się pod kinem o siódmej, aby
mieć ponad pół godziny na kupienie biletów. W pracy przeczytałam, co nie co o
filmie, który mieliśmy obejrzeć i miałam nadzieję, że nie okaże się on
kompletną kichą. Dodatkowo w Jestem Bogiem gra jeden z moich ulubionych
aktorów, więc tym bardziej chciałam go zobaczyć.
Równo o siódmej,
stanęłam pod kinem. Po mieście kręciło się mało ludzi, więc liczyłam na to, że
w środku nie będzie tłoku i dostaniemy, jakieś dobre miejsca. Zerkałam na
zegarek w telefonie, odliczając upływające minuty. Mario się spóźniał, a ja
marzłam. Kiedy byłam bliska opracowania szczegółowego planu ukatrupienia
piłkarza, ten pojawił się na horyzoncie z szerokim uśmiechem na ustach.
- Cześć –
rzucił, rozpromieniony. – Przepraszam za spóźnienie. Szukałem miejsca
parkingowego.
- Nie mogłeś
uprzedzić? Myślałam…
- Że co? Że cię
wystawiłem? – Zmrużyłam na niego oczy. – Dobra, choć. Już się nie denerwuj.
I ku mojemu
wielkiemu zaskoczeniu, zarzucił mi rękę na ramiona i poprowadził w stronę
drzwi. Dopiero w środku zdałam sobie sprawę, że nadal jesteśmy przyciśnięci do
siebie, jak bliźniaki syjamskie. Wyswobodziłam się z jego rąk i ruszyłam w
stronę kas, ciągnąc go za sobą. Kątem oka zauważyłam, że ludzie ukradkiem
spoglądali w naszą stronę. Jeszcze tego mi brakowało żeby brano mnie za jego
dziewczynę.
Zatrzymaliśmy
się na końcu niedużej kolejki. Stanęłam w bezpiecznej odległości od niego. Już
zamierzałam się odezwać, aby uzgodnić miejsca, kiedy podeszło do nas niewielkie
stadko kibiców. Mario uśmiechając się szeroko, spojrzał w moją stronę. Kiwnęłam
głową, dając mu znak, że załatwię bilety, a on w miedzy czasie rozda autografy.
W końcu nadeszła
moja kolej. Wychyliłam się w stronę czarnowłosej młodej kobiety, która w
zabójczym tempie wystukiwała coś na klawiaturze, jednocześnie rozmawiając ze
mną. Podałam ilość biletów i wybrałam miejsca. Zanurkowałam do torby w
poszukiwaniu portfela, kiedy obok pojawił się Mario.
- Ja zapraszałem
i ja płacę – powiedział, obdarzając nie tylko mnie, ale i kasjerkę swoim
słynnym szerokim uśmiechem. Przez chwilę miałam wrażenie, że dziewczę za
komputerem rozpłynie się od tego bliskiego kontaktu z dortmundzką gwiazdą.
Jednak w porę oprzytomniała, odwzajemniła uśmiech i wzięła jego kartę. Po
chwili oddała mu ją razem z biletami.
- Miłego seansu
– odparła, bardziej do niego niż do mnie.
- Dziękuję.
Odeszliśmy od
kas, robiąc jednocześnie miejsce innym klientom kina. Spojrzałam na niego raz
jeszcze, zastanawiając się, co on ma w sobie takiego, że zamienia większość
kobiecych mózgów w istną papkę. Wtedy odwrócił się i utkwił we mnie te swoje
duże brązowe oczy.
- Weźmiemy
popcorn czy jesteś na diecie? – wypalił.
- Duży popcorn i
dużą colę – powiedziałam jednym tchem.
- Ekstra.
Film okazał się
być naprawdę świetny i ciekawy. I na szczęście Mario nie przeszkadzał mi
zbytnio w jego oglądaniu. Co prawda niektóre jego gesty, trącały o kiepską
komedię romantyczną, w której on chce zbliżyć się do swojej panny, a ta
ewidentnie sobie tego nie życzy. Chłopak nie tylko próbował objąć mnie
ramieniem, ale także złapać za rękę czy karmić popcornem. Kiedy jego podchody
nie przyniosły żadnego rezultatu, skupił się w stu procentach na filmie. Ja
natomiast zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek dałam mu jakiś sygnał, że
między nami może być coś więcej niż zwykła kumpelska relacja.
Po seansie
wyszliśmy z kina. Otuliłam się szczelniej kurtką, bo znów zaczynało mocniej wiać.
Mario rozejrzał się na boki. Po chwili znów spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Masz ochotę
coś zjeść?
- Mam ochotę na
kebaba – rzuciłam, kiedy minęła nas parka zajadająca się właśnie takim daniem.
– Ale ty chyba powinieneś przestrzegać jakieś diety czy coś?
- Po jednym
kebabie nic mi nie będzie – odparł. – Za rogiem serwują dobre kebaby.
- To prowadź.
Po raz kolejny
spróbował złapać mnie za rękę. Jednak tym razem przewidziałam jego ruch. Szybko
przeniosłam torebkę na drugie ramię i przetrzymałam ją za pasek. Co prawda
nigdy nie lubiłam nosić torebki na prawym ramieniu, ale teraz nie miałam
wyboru. Była to moja jedyna broń, jaką udało mi się wymyślić. Mario uśmiechnął
się i jak gdyby nigdy nic, ruszył przed siebie. Zrównałam się z nim i po chwili
oboje pogrążyliśmy się rozmowie na temat obejrzanego filmu.
Siedziałam na
łóżku z kubkiem gorącej herbaty. Choć dochodziła północ, ja nie byłam śpiąca.
Naprzeciwko mnie znajdował się komputer, za pomocą którego rozmawiałam z
przyjaciółką. Julka już w piżamie, zdawała mi relacje o tym, co dzieje się
wśród naszych wspólnych znajomych. W końcu musiałam przecież wiedzieć, co i
jak, a Julka była naprawdę dobrym źródłem wszelkich towarzyskich informacji.
- Kacha zaszła w
ciążę- wypaliła, czekając na moją reakcję. Zrobiłam duże oczy i o mało co, a udusiłabym się herbatą. Zakaszlałam i
spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Nasz Kaśka?
- A no…
Dowiedziała się kilka dni temu. Przyleciała do mnie i zaczęła opowiadać.
- To Dawid się
zdziwił.
- Nie tylko
Dawid się zdziwił – rzuciła Julka, tonem znawcy. – Ponoć Kaśka przespała się z
jego kumplem i Dawid nie wierzy, że to jest jego dziecko. Rozstali się.
- Czyli Tomek
też jest w to zamieszany? – Julka kiwnęła głową. – Rany, jakbym oglądała jakąś
brazylijską telenowelę.
- Ta… Życie jest
skomplikowane.
- Nie. To ludzie
sobie je komplikują na własne życzenie – skwitowałam, popijając herbatę.
- A co u ciebie
się stało, że wzięło cię na wygłaszanie życiowych mądrości? – zapytała, z
uśmiechem.
- Mario zabrał
mnie do kina.
- No i? To chyba
nie zbrodnia, nie?
- Przystawiał
się do mnie. Myślałam, że go zabiję. – Julka parsknęła śmiechem. Poczekałam aż
się uspokoi, dopijając gorący napój. Odstawiłam kubek na stół. – I jeszcze
żebym faktycznie myślała o nim w ten sposób, to bym była w siódmym niebie, ale…
- Nie myślisz.
- Nie. O nikim
tak nie myślę.
- Ale kiedyś
zaczniesz.
- Nie w tym
wcieleniu – mruknęłam pod nosem.
- Zmienisz
zdanie, jak cię walnie strzała Amora.
- Pieprze jego i
jego strzały – ciągnęłam upartym tonem.
- Wspomnisz
sobie moje słowa…
- Nie chcę
wiązać się z nikim z Niemiec. Koniec i kropka. Wszystko było ładnie i pięknie,
a Mario musiał zacząć mieszać.
- Nie każdy
facet to osioł.
- Każdy.
- Przeżyłaś nieudany
związek i…
- Każdy –
prychnęłam pod nosem. – Bez wyjątku. A miłość kurewsko boli. Dlatego lepiej być
solo i ja się tego trzymam.
- Dobra, już
dobra. Nie nakręcaj się.
- Zmieńmy temat.
- Jestem za.
Opowiedz o tym filmie. Warto na niego iść?
***
Jakoś udało mi się dzisiaj wrzucić rozdział na bloga. Tym razem na planie górował inny zawodnik BVB.
I tak cieszył się, że teraz to on był w centrum uwagi :D
Mario i ja pozdrawiamy :D
Urocze. Widac ze Mario ma cos do naszej bohqterki. Ale czy z tego jakas kicha nie wyjdzie z Piszczkiem. Bo i on.cos do.niej ma.
OdpowiedzUsuńTak tak ciaze jak.zawsze.sa zabawne. I o dziwo mnie rowniez bawia. A zwlaszcza jak.chodzi o kogos kogo nie lubie :-)
Pozdrawiam
No no.. Mario zabrał ją do kina<3 słodko.. ciekawe co z tego później wyniknie. Czy główna bohaterka trochę go polubi, czy dalej będzie uważać, ze miłość jej nie potrzebna, lub czy może pojawi sie ktoś inny?!? Ej, noo... tak strasznie mnie to ciekawi! :D Dawaj już nexta! ^^
OdpowiedzUsuńPzdr :3
+ nie wiem, czy jeszcze czytasz, ale.. jak możesz, to skomentuj coś, to strasznie motywuje :-]
http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/16-rozdzial/ ZAPRASZAM NA 16 ROZDZIAŁ! <3
Pzdr :3
zapraszam na szukamy-sie.blogspot.com na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJestem, jestem choć z opóźnieniem (ja nie wiem, ale tak ciężko mi znaleźć teraz czas na cokolwiek ;( Nie pamiętam, kiedy ostatnio coś napisałam... No ale już nie zrzędzę)
OdpowiedzUsuńJuż mówiłam, że moja mama nie lubi Lewego? Chyba tak, w każdym razie ja w sumie do niego nic nie mam, a w Twoim opowiadaniu jest śmieszny i fajny :D Nie no jak czytam Klopp to się zawsze śmieje haha Wiedziałam, że Mario coś będzie kombinował no i się nie myliłam :P
A ja i tak wiem... no mam nadzieje :D Że Lena zwiąże się z Piszczkiem, bo on jest świetny :D
Ech Mario... Lubiłam go jako zawodnika, ale jakoś średnio za nim przepadałam i nie tęsknię za jego odejściem z BVB.
OdpowiedzUsuńJakoś w moim mniemaniu nie nadaje się na amanta i niech Lena nie myśli o nim, skoro ma pod nosem fantastycznego Piszczka i jeszcze możliwość znajomości z Kubulkiem.
Kocham ten duet!
Mojej mamie niechęć do Lewego przyszła naturalnie, tak samo jak mi :P
Ogólnie rozdział jest świetny, ale czuję jakiś niedosyt. Czekam na NN :D
Ah ten Mario mi tu przeszkadza ! Jeszcze coś zepsuje pomiędzy Leną a Piszczkiem. hehhe ale na razie nic nie ma między Lenką a Łukaszkiem. Moja nadzieja żyje tym że na pewno coś będzie. Prawda ? Zgodzę się z Fiolką że brakuje go bvb a zwłaszcza duetu niepokonanego (już pokonanego) Mario&Marco ... ;((
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały jak zawsze ale brakuje mi tu Piszczunia :P
A i jeszcze mam pytanie. Gdzie tu jest Spam ? Nie wiem więc informuje tu.
Zapraszam do siebie na nowy rozdział :-)
Ps.Jeśli chcesz być informowana o kolejnych rozdziałach u mnie to wpisz się proszę w zakładce SPAM :-)Bo się w nią zaopatrzyłam :D Pozdrawiam ;**
http://mijamyyyyysie.blogspot.com/2013/10/rozdzia-10.html
zapraszam serdecznie na corka-trenera.blogspot.com na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/17-rozdzial/ ZAPRASZAM :))
OdpowiedzUsuńPzdr :3
No i jestem zaskoczona ... czyżby Mario próbował się zbliżyć do Leny :) ja wolę Lenę z Piszczkiem :)
OdpowiedzUsuń