czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 9



"Być ko­bietą to strasznie trud­ne zajęcie, bo po­lega głównie na za­dawa­niu się z mężczyznami".
Joseph Conrad


27 stycznia 2011 roku

        Po wczorajszym wyjściu do kina i po rozmowie z Julką, wstałam dzisiaj w bojowym nastroju. Ustaliłam sama przed sobą, że mężczyźni to zło, z którym trzeba walczyć, bo rozprzestrzenia się zbyt szybko i sieje spustoszenie w kobiecych sercach. Postanowiłam wziąć wszystkich na dystans i nie pozwolić, by ktokolwiek, kto jest płci przeciwnej za bardzo się do mnie zbliżył. Postawiłam na relację czysto koleżeńską, z przewagą koleżeństwa na płaszczyźnie pracy. I żadnych wyjątków!

        Po rozmowie z mamą, wróciłam do naszego pokoju, w którym czekały na mnie sterty papierów. Jedne dotyczyły zbliżającego się balu – rozszerzył nam się budżet – a drugie najnowszej akcji promocyjnej zespołu. Borussia miała naprawdę całkiem dobrą passę i już teraz wszyscy trąbili o tym, że ma szansę na wysokie miejsce w tabeli Bundesligi. Musieliśmy wykorzystać ten moment, aby jeszcze bardziej wzmocnić pozytywny wizerunek klubu. Markus dwoił się i troił, aby oficjalna strona klubu tętniła życiem i zachęcała do jej odwiedzania, Paul siedział w tabelkach budżetowych i jednocześnie wisiał na telefonie, rozmawiając z Bóg wie kim, a Bastian jak zwykle wlepiał oczy w monitor projektując nowe plakaty, wejściówki czy jeszcze inne rzeczy, które umykały mi w tym całym bałaganie, jaki nasza grupa potrafiła stworzyć.
         W pewnym momencie zadzwonił telefon. Musiałam wygrzebać go spośród papierów, robiąc przy tym jeszcze gorszy sajgon. Skrzywiłam się, kiedy kilka zapisanych kartek zleciało z biurka prosto pod moje nogi. Nacisnęłam guzik na urządzeniu i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Borussia Dortmund, dział marketingu, PR i rzecznictwa prasowego. W czym mogę pomóc? – Od samego początku darowałam sobie przedstawianie się z imienia i nazwiska, bo powodowałoby to jeszcze większe zamieszanie wśród dzwoniących.
- Dzień dobry, Rolf Balterz gazeta Bild. Chciałbym umówić się na wywiad z Matsem Hummelsem. – Zacisnęłam zęby. Nie ma to, jak tabloid interesujący się, którymś z piłkarzy. Z góry można przewidzieć, że skończy się to jakąś tanią sensacją.
- Proszę chwilę zaczekać – odpowiedziałam, szukając wzrokiem Markusa. Kiedy tylko nasze oczy się spotkały, zamachałam mu słuchawką.
- Do ciebie.
       Szybkim krokiem ruszył w moją stronę. Nie zwracając uwagi na leżące na ziemi papiery, zatrzymał się koło mojego biurka i przejął słuchawkę. Jak gdyby nigdy nic, usiadł na biurku, wciskając tyłek między mną a monitorem. Kolejna porcja papierów została zgnieciona pod ciężarem jego czterech liter. Zazgrzytałam zębami.
- Czemu przełączono do ciebie? –zapytał na głos Paul, odrywając się od tabelek.
- Bo w informacji pracują idioci? – wypaliłam, starając się zepchnąć Markusa. Ten jednak ani drgnął.
- Ktoś tu ma kiepski humor – rzucił Bastian. 
        Postanowiłam go zignorować. W końcu to facet. Nie może też wiedzieć, że od dzisiaj traktuję cały ich gatunek, jak zło konieczne, z którym trzeba żyć.
- Lena wszystko w porządku? – Zainteresował się Paul.
- W jak najlepszym – odpowiedziałam, zbierając z podłogi papiery. Następnie po raz kolejny ponowiłam próbę zepchnięcia Markusa z biurka. Po chwili moich wysiłków i chichotów pozostałych współpracowników, Markus opamiętał się i zeskoczył z biurka, zwalając na ziemię kolejną porcję zapisanych kartek.
- A niech cię poskręca – syknęłam pod nosem, ponownie nurkując na podłogę, by znów pozbierać kartki.
- Przepraszam – powiedział cicho Markus. – Nie, nie to nie do pana, proszę kontynuować.
         Przekręciłam oczami i zabrałam się za segregacje papierzysk, które po tej całej akcji zdążyły się wymieszać. Oprócz tego poczułam, że muszę wypić kolejną kawę, aby mieć siły by przebrnąć przez ten stos. Bez słowa wstałam i ruszyłam do naszej kanciapy – małego magazynu połączonego z pomieszczeniem gospodarczym, w którym to znajdował się czajnik, kawa i kubki. Po chwili wychyliłam się.
- Ktoś chce coś do picia?
- Kawy! – odpowiedzieli chórem.
- I po co pytałam – prychnęłam cicho pod nosem i zabrałam się za jej robienie.

        Zeszłam na dół. Pod pachą ściskałam portfel. W myślach powtarzałam listę życzeń, jaką przygotowali dla mnie pozostali współpracownicy. Jako że dzisiaj mamy trochę roboty, tak więc musimy zjeść przy naszych biurkach, aby wyrobić się na czas. Ja zakomunikowałam pierwsza, że zgłodniałam i dlatego reszta zaczęła rzucać we mnie zamówieniami. Na całe szczęście moja wycieczka do klubowego bufetu sprawiła, że choć na chwilę mogłam odkleić się od papierzysk, które chyba będą mi się śnić po nocach przez kolejny tydzień.
         Wysiadłam z windy i ruszyłam pustym korytarzem. Nieco zamyślona nie zauważyłam chłopaka, który zatrzymał się niedaleko mnie. Kiedy w końcu dostrzegłam jego brązowe oczy i szeroki uśmiech, nie miałam możliwości ucieczki. Wymusiłam na twarzy lekki uśmiech i nie zwalniając tępa, dalej szłam w stronę bufetu.
- Cześć.
- Cześć Mario – powiedziałam, spoglądając na niego. Już chciałam go minąć, ale piłkarz odezwał się ponownie.
- Co tam? 
        Stałam odwrócona plecami, więc nie mógł zobaczyć, jak przekręcam oczami. Odwróciłam się powoli i znów wlepiłam w niego wzrok.
- Jakoś leci. Mam sporo pracy.
- Wyskoczymy dzisiaj gdzieś?
- Nie dam rady. Pewnie skończymy późno, a muszę jeszcze zakuwać do egzaminów – powiedziałam jednym tchem.
- To może innym razem.
- Ta… Muszę iść. Na razie.
- Pa. 
         Uśmiechnęłam się raz jeszcze i przyspieszyłam kroku. Dopiero kiedy otworzyłam drzwi od bufetu i weszłam do środka, odetchnęłam z ulgą. Miałam nadzieję, że Mario nie przylezie tu za mną. Lubiłam go, ale po wczorajszym wyjściu postanowiłam trzymać się od niego z daleka.
- Dystans – powtórzyłam sobie w myślach i stanęłam w niewielkiej kolejce.

         Wyszliśmy z budynku w dobrych humorach. Wszystkim z nas udało się zakończyć to, co mieliśmy na dziś zaplanowane. I choć nie było łatwo, bo pracy było dużo, to jednak zdążyliśmy skończyć o normalnej porze. 
         Pożegnałam się z pozostałymi i ruszyłam w stronę swojego samochodu, który zaparkowany był prawie na końcu parkingu. Wygrzebałam z torebki klucze ze słynnym brelokiem w kształcie pszczoły. Ściskając je w ręku, podeszłam do mojego kochanego autka. Otworzyłam je i wsiadłam do środka. Rzuciłam torebkę na siedzenie o bok, a następnie włożyłam klucz do stacyjki. 
         Już zamierzałam go przekręcić, kiedy ktoś zapukał w moje okno. Podskoczyłam, czując jak moje serce przyspiesza. Odwróciłam się i spojrzałam w błękitne oczy Piszczka. Spuściłam szybę na dół.
- To drugi raz, jak chcesz mnie wystraszyć na śmierć. Nie wiem, co ci takiego zrobiłam, ale niewiele mi już brakuje – powiedziałam, opierając rękę na kierownicy.
- Przepraszam – odpowiedział z uśmiechem. – Chciałem tylko zapytać…
- Co? Rozklekotał ci się twój mega fajny wóz i mam cię podrzucić do domu? – wypaliłam, zapominając o tym, że Łukasz z pewnością o taką sprawę poprosił by Kubę, a nie mnie.
- Nie, mój super fajny wóz ma się dobrze – powiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- W takim razie, w czym mogę ci pomóc?
- Co ty tak oficjalnie?
- Oficjalnie?
- Coś się stało?
- Nic się nie stało – odpowiedziałam szybko i według mnie za szybko, bo Łukasz zmarszczył brwi. – Naprawdę. No, oprócz tego, że miałam ciężki dzień w pracy, a w domu zamiast ciepłego obiadku czeka na mnie sterta prania i notatek do czytania. – Łukasz uśmiechnął się.
- Chciałem zaprosić cię na obiad, ale…
- Nie dam rady – dokończyłam za niego. – Przykro mi.
- Nie ma sprawy. Innym razem. – Kiwnęłam głową. – Do zobaczenia.
- Do zobaczenia – odpowiedziałam. Wyprostował się i machnął w moją stronę. Odmachałam i zamknęłam okno. Uruchomiłam silnik i odjechałam.

        Z ręką na sercu mogę przyznać, że był to jeden z bardziej produktywnych dni w moim życiu. Nie tylko w pracy działałam szybko, ale także po powrocie do domu zrobiłam wiele. Posprzątałam, nastawiłam pralkę, poskładałam pranie, zrobiłam obiad, odkurzyłam i zabrałam się za naukę.
        Zdołałam wykuć kolejne porcje informacji, które nie przydadzą mi się w życiu, a które według mojego wykładowcy są niezbędną wiedzą, którą każdy absolwent dziennikarstwa znać powinien. Nic więc dziwnego, że po takim dniu działania na najwyższych obrotach, padłam na łóżko i od razu zasnęłam. 

***
Za nami kolejny rozdział - nieco krótszy, ale przecież nie wszystko musi być długie :) Lena zmieniła strategię, co do facetów i przyszłość pokaże, co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że taka część się wam spodobała :)














A Piszczu udał się do Kuby Wojewódzkiego, aby wyżalić się z tego, że Lena nie poszła z nim na obiad. Jak widać Kuba jest zdziwiony, że nie dała się złapać na "czar" piłkarza. 

Pozdrawiam razem z chłopakami, którzy na Lenę powinni się obrazić :D

8 komentarzy:

  1. Nie dać się zaprosić Piszczowi na obiad? Zgroza!!! :D Oj chłopaki sobie u niej nagrabili, ale w sumie się nie dziwię pracuje w siedzibie klubu sportowego z samymi facetami. Ja bym na jej miejscu dostała szajby.
    Jeszcze na dodatek Goetze trochę jakby zbyt nachalnie chce się do niej przyssać. Robi się ciekawie.
    Czekam na NN.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://nadprzepasciaa.blogspot.com/ Przepraszam za SPAM, ale właśnie po miesięcznej przerwie wróciłam Nad przepaść :D

      Usuń
    2. Zapraszam serdecznie na 14 rozdział

      Ensueño
      ensuenoo.blogspot.com

      Ponadto, chciałabym również serdecznie polecić nowe opko Martiny(współautorki min Siostrzyczek) pt Anioł w Czerwonym Pokoju. Jest to mieszanina thrilleru, horroru a wszystko okraszone sporą dozą humoru i świetnymi dialogami. W rolach głównym min pomocnik Chelsea Frank Lampard oraz stoper polskiej reprezentacji oraz Leicester City- Marcin Wasilewski. Zapraszam gorąco, bo naprawdę warto przeczytać to opowiadanie
      aniol-w-czerwonym-pokoju.blogspot.com

      Usuń
  2. Ja akurat mam dzień gardzenia ludźmi a zwłaszcza z mojego wydziału :D Ale i tak stoję murem za Leną, w końcu nikt nie karze nam być miłe dla KAŻDEGO mężczyzny ZAWSZE ;) Taki nasz urok.


    Wybacz mi brak kreatywności ale dzisiaj nie mam na to pomysłu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie nastawienie haha ale ona musi przyznać, że faceci się przydają ;) Bieeedny Piszczu, chłopaczek się załamie i co wtedy? Jego ego będzie zbrukane i wolgóle. No ale z drugiej strony, już widzę jak bardziej się stara ;)
    W pracy też miała ciekawie, choć wolałabym takie towarzystwo niż tych moich przygłupów, którzy wiedzą wszystko najlepszej awrrrrr...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehh, ta praca ;/ Ale rozdział świetny! ^^ Piszczu ją na obiad zaprosił, a Ona co? ;d Heh.. czekam na kolejne! :D

    Pzdr :3
    + zapraszam na 21 rozdział - http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/21-rozdzial/

    OdpowiedzUsuń
  5. zapraszam serdecznie na szukamy-sie.blogspot.com na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń