"Jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety".
Oscar Wilde
5 lutego 2011
roku
Wielkimi krokami
zbliżał się termin zero, a dokładniej powrót do Polski, aby zdać egzaminy.
Nawet nie sądziłam, że ten czas tak szybko mi zleci. Mimo tego, że w rodzinnym
mieście czekała na mnie zmora o imieniu sesja, to jednak byłam zadowolona z
tego, że tam jadę. W końcu znów zobaczę rodzinę i znajomych. W końcu, choć na
trochę wrócę do dawnego życia. Życia, do którego mimo wszystko tęskniłam.
Wracałam do
Polski na pięć dni. Postanowiłam, że nie będę tłukła się taki kawał samochodem
– w końcu nie będę tam długo. Tak, więc jutro z samego rana mam samolot do
Gdańska. I muszę to przyznać, ale najnormalniej w świecie się boję. Pierwszy
raz czeka mnie lot w samotności. Nigdy nie lubiłam tego środka transportu.
Zawsze siałam niepotrzebną panikę. Jutro będę musiała jakoś się ogarnąć, aby
nie narobić sobie obciachu wśród innych pasażerów. Jestem dobrej myśli i mam
nadzieję, że nie wykituje w powietrzu.
Paul dał mi
przed wyjazdem dzień wolny. Uznał, że jestem kobietą i że potrzebuję całego
dnia, aby się zorganizować i spakować potrzebne rzeczy. Na początku go
wyśmiałam. Jednak, kiedy dzisiejszego poranka otworzyłam oczy, wiedziałam, że
szykuje się katastrofa. Jak niby miałam się zmieścić w jedną walizkę i bagaż
podręczny? W myślach dziękując Paulowi za cudny pomysł – w życiu się przed nim
nie przyznam, że miał rację – zabrałam się za segregację rzeczy. Około południa
w moim mieszkaniu panował totalny i niekontrolowany burdel. Pokój wyglądał,
jakby przeszło przez niego tornado. Patrząc na rozrzucone książki i ubrania,
wątpiłam czy w ogóle uda mi się to wszystko jakoś ogarnąć.
Wróciłam do
stołu. Usiadłam na krześle. Jednym ruchem zrzuciłam leżące na stole ubrania, na
podłogę. Na ich miejscu znalazł się kubek z parującą kawą. Przybliżyłam
komputer do siebie i spojrzałam na uśmiechniętą twarz przyjaciółki. Jak się
okazało Julka też dzisiaj ma wolne i obie wisiałyśmy na swoich laptopach od
dobrych dwóch godzin.
- Ale masz minę
– odezwała się Julia. – Jakbyś jechała na pogrzeb.
- Nie wiem, jak
mam się spakować.
- Jak to, jak?
Normalnie.
- Nie mieszczę
się! – warknęłam, robiąc kwaśną minę. Julka zachichotała pod nosem. – Jadąc do
Dortmundu miałam dużo miejsca w samochodzie, więc problemu nie było.
- Bo problemu
nie ma – odparła. Uniosłam brwi do góry. – Czy ty tylko w pracy potrafisz być
zorganizowana?
- Zejdź ze mnie.
- I tu cię mam –
rzuciła, machając w moją stronę palcem. – Zrób sobie listę najpotrzebniejszych
rzeczy. Reszta zostaje w domu. Jak się okaże, że nadal się nie mieścisz w
walizkę, to zmniejsz listę. W końcu w Gdańsku też masz, w czym chodzić, a jak
nie to poratuję cie jakimiś spodniami, czy bluzką – ciągnęła z szerokim
uśmiechem na twarzy.
- Lista tak?-
Julka kiwnęła głową. – Dobra. Zobaczymy czy ta twoja metoda się sprawdzi. –
Rozejrzałam się po pokoju. – Muszę tylko znaleźć jakąś kartkę i długopis.
- Lena? –
Usłyszałam jej głos, kiedy zanurkowałam pod stół. Wygrzebałam czystą kartkę
wśród stery notatek. Następnie na czworaka dopełzłam do kanapy, na której
znalazłam długopis.
-Jestem i mam
wszystko – powiedziałam zadowolona, machając długopisem i kartką. Czułam, jak
włosy sterczą mi na głowie. Na twarzy pojawiły się rumieńce.
- Ktoś tu ma
słabszą kondycję – skwitowała Julka. – Powinnaś wrócić do biegania.
- Pomyślę nad
tym, ale najpierw – ponownie machnęłam długopisem. – Lista rzeczy do zabrania.
- To zaczynamy…
- Co?
- Pomogę ci –
zaoferowała się, a ja kiwnęłam głową. – Musisz mieć tak… Majtki, skarpetki –
ich odpowiednią ilość. Na pewno szczotkę do włosów i do zębów – choć możesz
sobie ją kupić w Gdańsku… Kosmetyczka, jakieś łachy na egzaminy, no i książki…
Co?
Od dłuższej
chwili wpatrywałam się w Julkę, jakby była kosmitką. Dziewczyna uniosła brwi do
góry i wlepiła oczy w monitor.
- No, co?!
- Może jeszcze
szybciej – odparłam. – Nie nadążam za twoim tokiem rozumowania. Tak skaczesz,
że…
Nie zdążyłam dokończyć zdania, a Julka prychnęła pod nosem. W tym
momencie w pokoju rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Rozejrzałam się po pokoju,
szukając jego źródła. Wstałam i szybko podeszłam do kanapy. Pod poduszką znalazłam
komórkę. Odebrałam, nawet nie patrząc na wyświetlacz.
- Tak?- Usiadłam
na krześle.
- Cześć, mam
nadzieję, że nie przeszkadzam?
- Pewnie, że
nie. Mam dzisiaj wolne.
- Kto to? – zainteresowała się Julka. – No, kto?
Łukasz –
wystukałam imię dzwoniącego na klawiaturze, tak aby Julka mogła to odczytać.
Zrobiła wielkie oczy i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Umów się z nim!
– odpisała, a ja machnęłam na nią ręką.
- Dobrze się
składa. Może dasz się wyciągnąć na obiad?
- Dzisiaj?
- Tak-
odpowiedział i taką samą odpowiedź zobaczyłam na ekranie. Pokręciłam głową.
Zaraz zacznę odpowiadać nie temu, komu trzeba.
Umów się! –
kolejna wiadomość od Julki.
- Dzisiaj.
Będzie też Agata i Kuba. Błaszczu twierdzi, że miałaś do nich wpaść przed
wyjazdem do Polski.
- Nie dałam
rady.
Umów się z nim!
– pojawiło się na ekranie.
- To może
pojawisz się na dzisiejszym obiedzie?
Umów się z nim
do cholery! – napisała Julka, a ja zobaczyłam jej zaciętą minę. Wiedziałam, że
przyjaciółka nie popuści.
- Jezu –
mruknęłam pod nosem.
- Coś się stało?
– zapytał Łukasz.
- Nie. W
porządku – odpowiedziałam szybko. – Z chęcią pójdę z wami.
- Super.
- Gdzie się
spotykamy?
- O piątej w
restauracji La Paz. To na Hansastrasse 30.
- Chyba wiem,
gdzie to jest – powiedziałam, notując adres i nazwę lokalu na kartce.
- W razie
problemów, dzwoń.
- Jasne. W takim
razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i spojrzałam na przyjaciółkę, która trzymała kciuk w górze.
- Powaliło cię –
odparłam, obracając w dłoniach długopis.
- Czyż nie
jestem przekonywująca? – zapytała Julka. Przekręciłam oczami. – Przynajmniej
nie będziesz kisić się w domu.
- Jakbyś nie
wiedziała, to mam co robić.
- Nie dramatyzuj
– odparła. – Gdzie idziecie?
- Idziemy do jakieś
restauracji.
- Dla mnie
bomba. Pogadacie sobie i jak tego nie zepsujesz, to może będzie romantycznie.
- Jezu,
przestań. Czy ty chcesz mnie wepchnąć w jakiś związek bez przyszłości?
- Ty musisz
wyluzować – skwitowała Julka. – Bo zostaniesz narzekającą starą babą z
siedmioma kotami.
- Musisz
wiedzieć jedno, że dzisiaj nie idziemy na spotkanie sam na sam. Będzie z nami
Kuba i Agata.
- To nic nie
zmienia.
- Wyluzuj,
naprawdę – odparłam, łapiąc za kubek z kawą. – I nie wpychaj mnie w ręce
Piszczka.
- Bo, co?
Walniesz focha?
- Tak, takiego
na kilometr, a ty będziesz mnie błagać o przebaczenie – powiedziałam z udawaną
powagą. Julka spojrzała na mnie uważnie, a następnie obie zaczęłyśmy się śmiać.
Byłam pewna, że
podczas mojego zwiedzania Dortmundu, musiałam minąć restaurację La Paz. Jednak,
aby w stu procentach trafić na miejsce i nie spóźnić się, prześledziłam
dokładnie drogę na mapach w Google. Po jakiś piętnastu minutach byłam
przekonana, że trafię do celu. Zresztą nie oszukujmy się, z taką pomocą tylko
kompletny idiota by się zgubił.
Wiedziałam, że w
centrum Dortmundu dłużej zejdzie mi szukanie wolnego miejsca parkingowego niż
sam dojazd, tak więc zrezygnowałam z samochodu. Postanowiłam, że pojadę
komunikacją miejską. Wyszłam z domu odpowiednio wcześniej, aby się nie spóźnić.
Na szczęście nie padało, ani nie wiało, więc szło się całkiem przyjemnie. Do
centrum dotarłam po dwudziestu minutach. Teraz musiałam tylko znaleźć
restaurację. Odtwarzając trasę, którą wyrysowało mi Google, ruszyłam przed
siebie.
Przeszłam przez
plac i skręciłam na prawo. Wtedy usłyszałam znajomy głos tuż za swoimi plecami.
- Lena! -
Odwróciłam się. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Odwzajemniłam go.
- O! Cześć. –
Łukasz zrównał się ze mną i oboje ruszyliśmy w stronę restauracji.
- Jak widzę nie
miałaś problemu z dotarciem.
- Nie, ale
musiałam trochę się wspomóc – odparłam, chowając dłonie do kieszeni. – Dzięki
za zaproszenie.
- Mam tylko
nadzieję, że nie oderwaliśmy cię od nauki.
- Nauki już mam
po dziurki w nosie – powiedziałam szybko, a Piszczek zaśmiał się. – Dziś i tak
nie zmierzałam niczego powtarzać.
- Odstresujesz
się.
- Dokładnie.
- Na długo
wracasz do Polski?
- Pięć dni.
Wylatuję jutro z samego rana, a wracam dziesiątego wieczorem.
- Myślałem, że
będziesz tam dłużej.
- Zdam, co muszę
zdać i wracam do pracy.
Z daleka
zobaczyliśmy Agatę. Blondynka stała z rękami w kieszeniach i rozglądała się na
boki. Jej policzki były zaczerwienione. Nigdzie nie było widać Kuby. Kiedy
tylko znaleźliśmy się w zasięgu jej wzroku, uśmiechnęła się szeroko.
- Jesteście na
czas – powiedziała zadowolona.
- Gdzie Kuba? – zapytał Łukasz.
- W środku.
Zajął nam stolik – odpowiedziała, wskazując drzwi.
- Ale cię
urządził – skwitował Piszczek i ruszył w stronę wejścia. – Jaśnie pan sam nie
mógł zostać na zewnątrz?
Wymieniłam
spojrzenia z Agatą i z uśmiechami na ustach poszliśmy za Piszczkiem. Ten
otworzył drzwi i przepuścił nas pierwsze. Gdy tylko weszliśmy do lokalu,
uderzyło w nas ciepło, a także zapachy dań, które serwowali kelnerzy. Poczułam,
że naprawdę zgłodniałam.
- Tam jest –
powiedziała Agata, wskazując prawie ostatni stolik po lewej stronie.
Jak na rozkaz,
ruszyliśmy jeden za drugim w stronę Błaszczykowskiego. Stoły w lokalu były tak
ustawione, że nie trzeba było przeciskać się między nimi. Szło się prosto i nic
nie zagradzało ci drogi. Jasne światła jarzyły się pod sufitem, oświetlając
brązowo kremowe wnętrze.
- Cześć. – Kuba
poderwał się z miejsca, aby się z nami przywitać. – Zająłem nad dobrą
miejscówkę.
- A Agatę
wystawiłeś na mróz – odparłam, zezując w jego stronę. – Błaszczykowski masz
minusa.
- Ty też masz
minusa – odparł, machając w moją stronę palcem. – Miałaś do nas wpaść, a ty się
zapadłaś pod ziemię i nie dawałaś znaku życia.
- Siadaj i daj
jej spokój – rzuciła Agata, zajmując miejsce obok męża. – Była zajęta.
- Czuję się
dotknięty – ciągnął swoje Kuba.
- Jak zrobi te
swoje smutne oczy, to odwróć głowę – poinstruował mnie Piszczek, a ja zaczęłam
się śmiać. – Na mnie to już nie działa, ale z tobą to nie wiadomo.
- I ty przeciwko
mnie – odparł Kuba, zezując na przyjaciela. Następnie przeniósł wzrok na mnie.
– Ale tak, moja kochana żona ma rację. Byłaś zajęta, uczyłaś się i pracowałaś,
więc teraz ci odpuszczam. Ale pamiętaj – znów machnął na mnie palcem – to jest
ostatni raz.
- Zapamiętam –
odpowiedziałam, siadając obok Łukasza.
- Świetnie. To, co? Jemy?
Jedzenie w La
Paz było znakomite. Nic więc dziwnego, że nasz pobyt przedłużył się o jeszcze
jeden posiłek, a mianowicie deser. Kiedy wyszliśmy z restauracji, najedzeni i
zadowoleni, na dworze było już ciemno. Staliśmy jeszcze pod lokalem, pogrążeni
w rozmowie. W końcu postanowiliśmy, że czas się rozejść.
- Idziemy na
postój taksówek?- zapytał Kuba.
- Ja się przejdę
– oznajmiłam. – Nie mam daleko, a spacer dobrze mi zrobi.
- Jest już
ciemno- rzuciła Agata.
- Ale nie późno.
Nic mi nie będzie. Nieraz łaziłam po Dortmundzie sama.
- Odprowadzę cię
– zaoferował się Piszczek.
- Nie musisz,
serio. Zresztą nie masz po drodze.
- I tak cię
odprowadzę – odparł, wzruszając ramionami. Kuba uśmiechnął się szeroko.
- Co ty się tak
szczerzysz? – zapytała Agata, unosząc brwi do góry i wpatrując się w swojego
męża.
- Szczerzę się,
bo wiem, że Lena dotrze do domu cała i zdrowa – odpowiedział, obejmując ją. –
Idziemy?
- Idziemy –
odpowiedziała, choć nadal zerkała na niego podejrzliwie. – Trzymajcie się i do
zobaczenia.
- Do zobaczenia.
- Powodzenia na
egzaminach – odparł Kuba, puszczając do mnie oczko.
- Nie dzięki.
- Powodzenia i
do zobaczenia- zawtórowała mu Agata. – Na razie Łukasz.
- Na razie –
rzucił szybko Piszczek.
Błaszczykowscy
ruszyli na prawo, a ja i Łukasz na lewo. Przez chwilę szliśmy w milczeniu. W
końcu z daleka zamajaczył nam plac ze słynną fontanną, przy której zaliczyłam
wielką glebę, podczas naszego pierwszego umówionego spotkania. Zerknęłam na
Łukasza, który uśmiechnął się pod nosem.
- Jezu, nic nie
mów – powiedziałam, zakrywając dłonią twarz. - Nadal, jak sobie o tym
przypomnę, to boli mnie pewna część ciała.
- To był bardzo
widowiskowy upadek – skwitował Łukasz ze śmiechem. – Z dobrym komentarzem na
koniec.
Spojrzeliśmy na
siebie i oboje w tym samym momencie zaczęliśmy się śmiać. Kiedy się
uspokoiliśmy, znów utkwiłam w nim zaciekawiony wzrok.
- Co? –zapytał.
– Mam coś na twarzy?
- Zastanawiam
się tylko, kiedy ty zaliczysz swój widowiskowy upadek.
- Ja się nie przewracam.
- Nie?
- Nie.
- A na boisku?
- Na boisku się
nie liczy.
Zdążył dokończyć zdanie i poślizgnął się. Jednak Łukasz ma lepiej
rozwiniętą koordynację ruchową i równowagę niż ja. Nie przewrócił się, tylko
zachwiał. Potem pewnie stanął na nogach. Ja instynktownie złapałam go za rękę,
aby w jakiś sposób uniemożliwić wywrotkę, co jak się okazało, było zupełnie
zbędne.
- A nie mówiłem,
że ja się nie przewracam – powiedział zadowolony.
- Zobaczymy
panie pewny siebie – odparłam.
Łukasz spojrzał
na nasze złączone ręce. Szybko puściłam go i znów ruszyliśmy przed siebie.
Ponownie między nami zapanowała cisza. Na szczęście minęła równie szybko, jak
poprzednia.
Śmiejąc się,
dotarliśmy na moją ulicę, a potem pod mój blok. Przez chwilę rechotaliśmy pod
nosami. Potrzebowaliśmy chwili, aby móc normalnie rozmawiać. Łukasz uspokoił
się jako pierwszy, ja potrzebowałam jeszcze kilkunastu sekund. W końcu z lekkim
uśmiechem na ustach, spojrzałam na niego.
- Dzięki za
odstawienie mnie do domu- powiedziałam. Łukasz odwzajemnił uśmiech.
- Cała
przyjemność po mojej stronie.
- Było naprawdę
fajnie.
- Popieram. Było
naprawdę fajnie.
- Do zobaczenia
– odparłam i zrobiłam coś, czego nigdy wcześniej nie zrobiłam. Wspięłam się na
palce i objęłam go. Poczułam jego dłonie na plecach i talii. Do nosa doszedł
zapach jego perfum.
- Do zobaczenia
i powodzenia na egzaminach – powiedział dużo ciszej.
Oderwałam się od niego i
spojrzałam w te jego niesamowicie błękitne tęczówki, które teraz wyglądały na
nieco ciemniejsze niż zawsze. I ta chwila wystarczyła, aby mój mózg zmienił się
w totalną papkę. Nawet nie zorientowałam się, kiedy stało się coś dużo bardziej
poważniejszego niż zwykły pożegnalny uścisk.
Twarz Łukasza
znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Mój mózg zaczął rozpaczliwie
wrzeszczeć, abym się odsunęła, ale reszta ciała nie chciała go słuchać.
Zamknęłam oczy. Kiedy poczułam jego usta na swoich, mój mózg zamilkł. Znów
doszedł do mnie zapach jego perfum, który teraz podczas pocałunku wydawał się
być jeszcze bardziej intensywny i bardziej przyciągający niż wcześniej. Jego
usta powoli błądziły po moich. Dotknęłam opuszkami palców jego policzka. Miałam
wrażenie, że stoimy tam z dobrą godzinę, choć z pewnością minęło tylko
kilkadziesiąt sekund.
Odsunęłam się i
przez chwile nie wiedziałam, co mam zrobić. W końcu mój mózg zaczął na nowo
pracować. Spojrzałam na niego. Stał i wpatrywał się we mnie.
- Lepiej już
pójdę – wydusiłam. – Powinnam cię zaprosić na górę, w końcu dojście tutaj nam
trochę zajęło, ale… - Łukasz uśmiechnął się. – Ale… - Brawo mózgu, rób ze mnie
idiotkę.
- Nie ma sprawy.
Rozumiem.
- Punkt dla
ciebie, bo ja sama nie rozumiem – pomyślałam, a następnie lekko uśmiechnęłam
się.
- Przepraszam –
odparłam.
- Nie masz, za
co. Jest późno, a ty musisz się spakować i wstajesz z samego rana. Zresztą sam
powinienem się zbierać, bo jutro rano mamy trening.
- Dzięki.
- W takim razie
zobaczymy się po twoim powrocie.
- Tak. Do
zobaczenia. - Uśmiechnęliśmy się do siebie, a następnie każde z nas ruszyło w
swoją stronę.
***
Kolejna część za nami. Tak się zrobiło ckliwie i romantycznie, że trzeba Lenę wysłać na jakieś dłuższe wakacje, co by dziewczyna nam trochę ochłonęła :D Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.
Po tej całej akcji Piszczu-Lena, złapaliśmy piłkarza i chcieliśmy się dowiedzieć, co on myśli na ten temat. Reakcja poniżej.
Na początku się zawstydził i nie chciał z nami rozmawiać. Jednak widząc, że nie mamy złych zamiarów, zgodził się udzielić krótkiego komentarza do zaistniałej sytuacji.
My: Łukasz i jak, było gorąco?
Łukasz: Uuuh, było. Wykorzystałem swoją okazję... Ale co ja tu dużo będę mówił.
Pozdrawiam!
A i chłopaki też :D
Hahah.. no ja prawdziwa kobieta! HYhy.. pakowanie, ehh. Lista? Hmm.. chyba muszę wypróbować XD + AAA!! Umówiła się z Piszkiem<3 no i Kubą oraz Agatą, ale z Łukaszem! ^^ Awwwwwwhh.. a na koniec pocałunek! <33 No to czekam na kolejne!! ^^
OdpowiedzUsuń+ http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/23-rozdzial/ - ZAPRASZAM :D
Pzdr :3
Tam od razu ochłonąć, jeden mały całus i to z kim! W dodatku Piszczu tak pięknie pachnie a już of samego zapachu, dobrych, męskich perfum można dostać zawrotu głowy :D
OdpowiedzUsuńKuba jest niemożliwy! Uwielbiam go w Twoim opowiadaniu i Agatę też, idealnie do siebie pasują.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam :)
Zapraszam na 10 tknę na Obsesji :) Pozdrawiam :)
UsuńTamtaramtamtam! Boże od rana naśladuje różne dźwięki z różnym skutkiem. Ale wracając Kuba tu jest na prawdę dobrym duchem i człowiekiem, który poczuciem humoru poruszy nawet trupa. I Julka też miała racje co do spotkania. Lena może sie zapierać ale ja mówię! Ona ma coś do Piszczka, Piszczek ma coś do niej. Inaczej przylałaby mu aż by huczało. Jednakże to takie buzi na do widzenia jest wskazane i Ci powiem, że na pewno będzie jej sie dziwnie siedziało w Polsce :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na naprawimy-to.blogspot.com na kolejny rozdział :)
Kuuubuś - ahhhh się szczerzy - no to już miałam pewne podejrzenia co później potwierdziłaś.
OdpowiedzUsuńZaczęło się coś dziec ! Nie mogę się doczekac aż Lena wróci do Dortmundu i go spotka. Ciekawe co zrobi ? I oni na bank mają się ku sobie !!
Oj Lenkę czeka ciężki czas !
Pozdrawiam i zapraszam na nowy na http://milosc-w-chmurach.blogspot.com/
zapraszam na ostatni rozdział na szukamy-sie.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńi kolejną walkę Aśka - Michał na corka-trenera.blogspot.com :)
UsuńSprawdź czy 13 u mnie jest pechowa ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://mijamyyyyysie.blogspot.com/2013/11/13.html
Buziaki ;*
KIEDY COŚ NOWEGO U CB?:*
OdpowiedzUsuńhttp://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/25-rozdzial/ - ZAPRASZAM :D
Pzdr :3
HEJ :*
OdpowiedzUsuńWróciłam po dłuższej przerwie :D
Jeśli masz ochotę to zapraszam :
http://mijamyyyyysie.blogspot.com/2014/01/14.html
+ aktualizacja twórczości
http://mijamyyyyysie.blogspot.com/p/tworczosc-autorki.html
ps. Kiedy wrócisz ?
Wpadłam żeby zawiadomić, że na czterech blogach pojawiły się nowości. (Na Ensueno już dwa nowe rozdziały) po jednym na Tres metros..., Obsesji i Nad przepaścią :) Zapraszam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na 15 rozdział :-)
OdpowiedzUsuńhttp://mijamyyyyysie.blogspot.com/2014/01/15.html