czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 12

"Ko­biety pa­miętają jeszcze pier­wszy po­całunek, gdy mężczyźni za­pom­nieli już o ostatnim". 
Rémy de Gour­mont
 

10 lutego 2011 roku

         Nie myślałam o Łukaszu. Nie myślałam o naszym pocałunku. Będąc w Polsce wyparłam z pamięci cały Dortmund. Dzięki egzaminom, rodzinie i znajomym nie musiałam zbyt często powracać do tamtego dnia, kiedy to oboje niebezpiecznie zbliżyliśmy się do siebie. Na razie tak było łatwiej, choć wiedziałam, że po powrocie do Niemiec będę musiała zmierzyć się z tym, co tam zostawiłam. A na chwilę obecną tego nie chciałam. Czułam się słaba, a to przez to, że przez jedną chwilę straciłam kontrolę. Moje serce i mózg zawiedli po całej linii. Z drugiej strony była to tylko jednorazowa akcja, która nie powinna przynieść większych problemów przy jej odkręcaniu.
         Dortmund zostawiłam za plecami. Skupiałam się na egzaminach. Przez całe pięć dni walczyłam, aby zaliczyć semestr i na szczęście się to udało, choć w dwóch przypadkach nie było prosto i łatwo, jak cała nasza grupa myślała. Moje projekty zaliczeniowe też przeszły bez większych uwag. Byłam z siebie dumna. Teraz wiem, że przy w miarę dobrej organizacji czasu, da się połączyć pracę z nauką. Mam nadzieję, że podobnie będę mówić pod koniec roku, kiedy to czekać mnie będzie obrona pracy licencjackiej.
          Powrót do Polski, to jednocześnie powrót do rodziny i znajomych. Tęskniłam za nimi przez cały pobyt w Niemczech. Jednak, kiedy ich zobaczyłam, zrozumiałam, że tęskniłam mocniej niż mi się to wydawało. Choć teraz wiem, że takie rozłąki da się przeżyć, mimo iż jest ciężko. Wiem, że dzisiejszy powrót do Dortmundu będzie dużo łatwiejszy niż pierwszy wyjazd.

          Byłam po ostatnim egzaminie, który zaliczyłam na 4,5. Od dobrych dwudziestu minut siedziałam w jednej z gdańskich restauracji, które znajdują się blisko uczelni. Czekałam na Julkę, która również dzisiejszego dnia miała egzamin. 
          Powoli sączyłam kawę. Pod ręką znajdowała się książka Cobena, którą zaczęłam czytać. Niestety siedząc przy stoliku, szybko się poddałam, bowiem moje myśli odlatywały gdzieś, gdzie nie powinny. Najgorsze było to, że z jakiś powodów nie chciałam tego kontrolować. Co zaczęło mnie w pewien sposób przerażać.
          Nim się obejrzałam znów byłam w Dortmundzie. Gdzieś w połowie drogi między domem, a głównym placem miasta. Obok mnie szedł On. Na dworze było ciemno. Co jakiś czas przejeżdżały samochody. Wygrzebywałam z pamięci skrawki naszych słów. Widziałam jego uśmiech, słyszałam jego śmiech, a potem poczułam jego zapach. W końcu doszłam do najważniejszego momentu, kiedy to poczułam jego usta na swoich.
- Lena? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki. – Boże, ale odleciałaś.
- Chyba bierze mnie zmęczenie – odpowiedziałam. Julka usiadła naprzeciwko mnie, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – No, mów jak ci poszło.
- Zdane na 4 – powiedziała z dumą. – Choć myślałam, że zawalę. Nienawidzę ustnych egzaminów.
- Ja też. To, co? Najpierw jakieś jedzenie, a potem kawa?
- Tak. – Przysunęła pod nos menu. – Może weźmiemy pizzę?
- Tą, co zawsze?
- Tą najlepszą. 
          Kiwnęłam głową i spojrzałam w kierunku kelnerki. Po chwili pojawiła się obok nas. Złożyliśmy zamówienie. Upiłam kolejny łyk kawy, która zdążyła już nieco ostygnąć.
- A tobie, jak poszło?
- Zdane na 4,5.
- I dajesz nogę.
- Co?
- Znów uciekasz do Dortmundu. To jest nie fair, że zostawiasz mnie tu samą.
- Niedługo do mnie przyjedziesz.
- Zawsze coś.
- Zresztą, nie będę tam wiecznie.
- Się okaże.
- Co? – Uniosłam brwi do góry i spojrzałam na nią z ciekawością.
- To się okaże – powtórzyła. – Może praca cię tak wciągnie, że nie będziesz chciała tu wracać. Może awansujesz?
- Na to raczej nie mam, co liczyć.
          Z mojej torby wydobył się dźwięk, oznajmujący przyjście sms-a. Odwróciłam się i zanurkowałam w niej. Moja komórka znów wyskoczyła ze swojej kieszonki i musiałam przekopywać całą zawartość torebki, aby ją znaleźć. Julka zignorowała tą nierówną walkę między mną a torebką. W końcu sama u siebie ma podobny sajgon.
          Po chwili z triumfalnym uśmiechem na ustach, wyprostowałam się. Komórka grzecznie leżała w mojej ręce.  Odblokowałam ją i otworzyłam wiadomość. 

Jak ostatni egzamin? – przeczytałam. 

Nie było większych problemów. Zdane – odpisałam.

Gratulacje – przyszło po chwili. 

- Czy to on? – Podniosłam głowę i spojrzałam na Julkę. Wlepiała we mnie swoje brązowe oczy, w których widać było pewien błysk.
- Jaki on?
- Wiesz, jaki – ciągnęła z uśmiechem. Na naszym stole pojawiła się pizza i dwie cole. Wzięłam kawałek. Julka zrobiła to samo. Nadal czułam jej zaciekawiony wzrok.
- No, co?
- On?
- Sprecyzuj – rzuciłam, polewając pizzę sosem czosnkowym. – Znam dużo onów.
- No, wiesz… Boski uśmiech, błękitne patrzały, wysoki, piłkarz klubu, w którym pracujesz… - Przekręciłam oczami.
- Ten on.
- Łukasz – powiedziała cmokając. – To on?
- Nie.
- Nie? – Zmarszczyła nos. – Jak to nie?
- Mój kumpel Mario – odparłam. 
          Wiedziałam, że Julka tak długo będzie mi wiercić dziurę w brzuchu, dopóki nie dowie się, kto do mnie napisał. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.
- Kumpel Mario – powtórzyła z niezadowoleniem.
- Julka?
- Co?
- Przyhamuj.
- Ale… Czemu nie chcesz o nim rozmawiać? – Ciągnęła swoje. Prychnęłam pod nosem. Jak Julka się na coś uprze, to nie ma zmiłuj się.
- Nie to, że nie chcę – musiałam skłamać. – Po prostu nie ma, o czym. Spotykamy się od czasu do czasu. Nic wielkiego. Zwykła koleżeńska relacja.
- Dobra. Niech ci będzie – odparła i włożyła kawałek pizzy do buzi. Wiedziałam, że te niech ci będzie, nie potrwa długo. Julka za jakiś czas znów sobie przypomni o Piszczku i znów będzie się o niego wypytywać.
- Są tam w Dortmundzie jeszcze jakieś ciacha?
- Nie udawaj świętej. Wiem, że obejrzałaś sobie całą drużynę Borussii. – Przyjaciółka zrobiła minę niewiniątka. – Zresztą powiedziałaś mi to kiedyś. Wygooglowałaś sobie zawodników, aby im się lepiej przyjrzeć.
- Jezu, ale ty masz pamięć. To jest na swój sposób nieco straszne – skwitowała, zajadając się pizzą.
- Ale i przydatne.
- To, jak z tymi ciachami? Tylko z tobą mogę pogadać o facetach. Masz w miarę znośny gust.
- Wielkie dzięki – odpowiedziałam, przeżuwając pizzę. Kiedy przełknęłam, dodałam. – To może ty mi powiedz, skoro tak się dokładnie im przyjrzałaś. Chociaż twój wybór jest oczywisty.
- Tak?
- Tak.
- Udowodnij.
- To będzie – teatralnie popukałam się po policzku, udając, że poważnie zastanawiam się nad odpowiedzią. – Ciacho numer jeden to, Felipe Santana. Czarnoskóry Brazylijczyk, wysoki, z szerokim uśmiechem, ładną buźką…
- Dobra. Za dobrze mnie znasz – odparła, kręcąc głową. – Zawsze mnie ciągnęło do takich facetów, bo mają w sobie to coś, czego nie mają nasi.
- Ale i tak zostajesz przy naszych polskich.
- Bo nasi polscy też czasem mają to coś. Nieco inne niż mają tamci, ale mają. Taki Wasilewski, to też ciasteczko, ale w stylu bad boya – powiedziała jednym tchem.
- Spoko, nadążam za tobą.
- A twoje typy?
- Moje? Hmm…
- Nie udawaj.
- Jensen Ackles – rzuciłam nazwisko jednego z moich ulubionych aktorów.
- To wie każdy, kto cię zna. A kto z Polski? Oprócz Piszczka…
- Julka!
- Co? – Zazgrzytałam zębami, co nie uszło uwadze przyjaciółki. Roześmiała się. – Czekam?
- Nie wiem…
- Wymyśl coś.
- Błaszczykowski – rzuciłam, bo tylko to nazwisko przyszło mi do głowy.
- Nieźle, nieźle… Jest spoko.
- Prywatnie jest bardziej spoko niż ci się wydaje. Ma też spoko żonę. Błaszczykowscy w ogóle są zajebiści – odparłam i wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiech.
- Bo popadniesz w samozachwyt. – Zaśmiałam się, a Julka machnęła na mnie ręką.  


***
Miałam długą przerwę od blogowania, ale najpierw choroba wyeliminowała mnie z życia na ponad dwa tygodnie, a potem mój komp postanowił, że też weźmie sobie wolne i miał awarię przez, co straciłam prawie wszystko, co miałam przyszykowane na blogi. Nie powiem, ale byłam wkurzona i postanowiłam zrobić sobie przerwę. Dzięki temu wracam ze zdwojona siłą i większą motywacją.

Notka krótka - wiem, ale zawsze chciałam napisać, jakąś jednoscenową cześć- o ile mogę to tak nazwać. A taka jednoscenowa część nadawała się na przerywnik w tym opowiadaniu. W końcu Lena musiała troszkę odpocząć od Dortmundu - odpocząć fizycznie. No i oczywiście pojawiła się Julka z krwi i kości, a nie jak do tej pory pojawiała się na ekranie komputera Leny. 

Skoro mieliśmy typowo kobieco-przyjacielską notkę i rozmowę o facetach, to panowie z Borussii postanowili zaprezentować, jakie miny najczęściej robią dziewczyny do zdjęć. 

Panowie... Zaczynacie :)

















Ej! Mario! Wcale nie o to chodziło - nie myl mi dziewczyn!

Marco, Łukasz pokażcie właściwe miny!

































Wiecie już jakie? Oczywiście słynne DZIOBY :D  

Pozdrawiam!

12 komentarzy:

  1. Lenie należał się odpoczynek od tego wszystkiego,ale wspomnienie Piszczka i pocałunku cały czas ją prześladuje. Notka krótka,ale sympatyczna. Fajnie,że wrocilas. PS. Dodalam prolog opka o F.Lampardzie pt Sniadanie do łozka. Zapraszam. Linka nie mam jak podac,bo pisze z telefonu. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj a ja tam nie będę zła że tak długo nic nie było :)
    Ja też miałam "świąteczną" przerwę :))
    A rozdział świetnyy !
    Julka <3 To jest ktoś :)
    Lubię ją :P
    Nie wiem czemu ale to mnie zachwyciło :) "Błaszczykowscy w ogóle są zajebiści – odparłam i wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiech.
    - Bo popadniesz w samozachwyt. – Zaśmiałam się, a Julka machnęła na mnie ręką. "
    Ogólnie to mnie pojawienie się rozdziału ZACHWYCIŁO !! :*
    No błędów to ty nie popełniasz więc nie mam się do czego przyczepić
    Tekst przejrzysty to też ...
    NO SERIO ! NIE MAM SIĘ DO CZEGO PRZYCZEPIĆ !?!
    Ej a ty się nie nazywasz czasem Błaszczykowska ? :D

    Ściskam i czekam na kolejną notkę <3
    Papa :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział Śniadania do łóżka, opowiadania o Franku Lampardzie(miłości mojego dzieciństwa) i szwedzkiej piłkarce- Indze Bergman, która postanowiła szukać szczęścia w chłodnym Londynie.
    http://sniadaniedolozkaa.blogspot.com/ Pozdrawiam serdecznie Fiolka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowości na http://sniadaniedolozkaa.blogspot.com/ oraz http://uzdrowienieanielskie.blogspot.com/ - zapraszam serdecznie :)

      Usuń
  4. Sama doskonale znam ten ból gdy komputer sie rozwala. A potem nie wiesz co masz zrobić. Ale najważniejsze, że wróciłaś :D
    A co do rozdziału. No to wiesz, dobrze że Lenie wszystko tak idzie dobrze. Ale nie dobrze, że zaczyna podświadomie tracić kontrolę. To było raz i tyle. Chociaż coś czuję, że jak wróci do Dortmundu to Łukasz nadrobi cały czas :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na 16. – http://mijamyyyyysie.blogspot.com/2014/01/16.html

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na naprawimy-to.blogspot.com na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Informacyjnie u mnie ;*
    http://mijamyyyyysie.blogspot.com/2014/01/let-it-go.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytane na telefonie wiec sorki za bledy ;) w sumie tak sie zaczytalam ze jak za zczelam czytac odnotacje od ciebie to mialam zawias i zaczelam sie zastanawiac dlaczego umknelo mi ze lena bloguje.... ;D Lena ma taki gust jak ja w koncu jak mozna sie oprzec jensenowi haha no ale taki rozdzial luzacki o facetach jest bardzo relaksujacy :D a Julka przypomina mi moja przyjaciolke i w sumie maja podobny gust ;)
    pozdrawiam Katherine

    OdpowiedzUsuń
  9. Siedemnastka na mijamy się! Zapraszam :)
    http://mijamyyyyysie.blogspot.com/2014/01/17.html

    OdpowiedzUsuń
  10. NO I DOTARŁAM DO 12 ROZDZIAŁU ... OPOWIADANIE CORAZ BARDZIEJ MNIE CIEKAWI. CZUJĘ NIEDOSYT , A TO UCZUCIE JEST JAK NAJBARDZIEJ NA MIEJSCU BO HISTORIA JEST BARDZO, ALE TO BARDZO CIEKAWA. ZASTANAWIAM SIĘ KIEDY ŁUKASZ I LENA PRZYZNAJĄ SIĘ DO TEGO, ŻE ŁĄCZY ICH COŚ WIĘCEJ... O ILE W OGÓLE DO TEGO DOJDZIE... POZOSTAJE TYLKO CZEKAĆ NA NASTĘPNĄ ODSŁONĘ TEJ HISTORII , KTÓRA MAM NADZIEJE, POJAWI SIĘ NIEBAWEM :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na zakończenie historii Sylwii i Łukasza ;*
    http://mijamyyyyysie.blogspot.com/2014/02/epilog.html

    OdpowiedzUsuń