"Kobiety pamiętają jeszcze pierwszy pocałunek, gdy mężczyźni zapomnieli już o ostatnim".
Rémy de Gourmont
10 lutego 2011
roku
Nie myślałam o
Łukaszu. Nie myślałam o naszym pocałunku. Będąc w Polsce wyparłam z pamięci
cały Dortmund. Dzięki egzaminom, rodzinie i znajomym nie musiałam zbyt często
powracać do tamtego dnia, kiedy to oboje niebezpiecznie zbliżyliśmy się do
siebie. Na razie tak było łatwiej, choć wiedziałam, że po powrocie do Niemiec
będę musiała zmierzyć się z tym, co tam zostawiłam. A na chwilę obecną tego nie
chciałam. Czułam się słaba, a to przez to, że przez jedną chwilę straciłam
kontrolę. Moje serce i mózg zawiedli po całej linii. Z drugiej strony była to
tylko jednorazowa akcja, która nie powinna przynieść większych problemów przy
jej odkręcaniu.
Dortmund
zostawiłam za plecami. Skupiałam się na egzaminach. Przez całe pięć dni
walczyłam, aby zaliczyć semestr i na szczęście się to udało, choć w dwóch
przypadkach nie było prosto i łatwo, jak cała nasza grupa myślała. Moje
projekty zaliczeniowe też przeszły bez większych uwag. Byłam z siebie dumna.
Teraz wiem, że przy w miarę dobrej organizacji czasu, da się połączyć pracę z
nauką. Mam nadzieję, że podobnie będę mówić pod koniec roku, kiedy to czekać
mnie będzie obrona pracy licencjackiej.
Powrót do
Polski, to jednocześnie powrót do rodziny i znajomych. Tęskniłam za nimi przez
cały pobyt w Niemczech. Jednak, kiedy ich zobaczyłam, zrozumiałam, że tęskniłam
mocniej niż mi się to wydawało. Choć teraz wiem, że takie rozłąki da się
przeżyć, mimo iż jest ciężko. Wiem, że dzisiejszy powrót do Dortmundu będzie
dużo łatwiejszy niż pierwszy wyjazd.
Byłam po
ostatnim egzaminie, który zaliczyłam na 4,5. Od dobrych dwudziestu minut
siedziałam w jednej z gdańskich restauracji, które znajdują się blisko uczelni.
Czekałam na Julkę, która również dzisiejszego dnia miała egzamin.
Powoli
sączyłam kawę. Pod ręką znajdowała się książka Cobena, którą zaczęłam czytać.
Niestety siedząc przy stoliku, szybko się poddałam, bowiem moje myśli
odlatywały gdzieś, gdzie nie powinny. Najgorsze było to, że z jakiś powodów nie
chciałam tego kontrolować. Co zaczęło mnie w pewien sposób przerażać.
Nim się
obejrzałam znów byłam w Dortmundzie. Gdzieś w połowie drogi między domem, a
głównym placem miasta. Obok mnie szedł On. Na dworze było ciemno. Co jakiś czas
przejeżdżały samochody. Wygrzebywałam z pamięci skrawki naszych słów. Widziałam
jego uśmiech, słyszałam jego śmiech, a potem poczułam jego zapach. W końcu
doszłam do najważniejszego momentu, kiedy to poczułam jego usta na swoich.
- Lena? – Z
zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki. – Boże, ale odleciałaś.
- Chyba bierze
mnie zmęczenie – odpowiedziałam. Julka usiadła naprzeciwko mnie, a na jej
twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – No, mów jak ci poszło.
- Zdane na 4 –
powiedziała z dumą. – Choć myślałam, że zawalę. Nienawidzę ustnych egzaminów.
- Ja też. To,
co? Najpierw jakieś jedzenie, a potem kawa?
- Tak. –
Przysunęła pod nos menu. – Może weźmiemy pizzę?
- Tą, co zawsze?
- Tą najlepszą.
Kiwnęłam głową i spojrzałam w kierunku kelnerki. Po chwili pojawiła się obok
nas. Złożyliśmy zamówienie. Upiłam kolejny łyk kawy, która zdążyła już nieco
ostygnąć.
- A tobie, jak
poszło?
- Zdane na 4,5.
- I dajesz nogę.
- Co?
- Znów uciekasz
do Dortmundu. To jest nie fair, że zostawiasz mnie tu samą.
- Niedługo do
mnie przyjedziesz.
- Zawsze coś.
- Zresztą, nie
będę tam wiecznie.
- Się okaże.
- Co? – Uniosłam
brwi do góry i spojrzałam na nią z ciekawością.
- To się okaże –
powtórzyła. – Może praca cię tak wciągnie, że nie będziesz chciała tu wracać.
Może awansujesz?
- Na to raczej
nie mam, co liczyć.
Z mojej torby
wydobył się dźwięk, oznajmujący przyjście sms-a. Odwróciłam się i zanurkowałam
w niej. Moja komórka znów wyskoczyła ze swojej kieszonki i musiałam przekopywać
całą zawartość torebki, aby ją znaleźć. Julka zignorowała tą nierówną walkę
między mną a torebką. W końcu sama u siebie ma podobny sajgon.
Po chwili z
triumfalnym uśmiechem na ustach, wyprostowałam się. Komórka grzecznie leżała w
mojej ręce. Odblokowałam ją i otworzyłam
wiadomość.
Jak ostatni
egzamin? – przeczytałam.
Nie było
większych problemów. Zdane – odpisałam.
Gratulacje –
przyszło po chwili.
- Czy to on? –
Podniosłam głowę i spojrzałam na Julkę. Wlepiała we mnie swoje brązowe oczy, w
których widać było pewien błysk.
- Jaki on?
- Wiesz, jaki –
ciągnęła z uśmiechem. Na naszym stole pojawiła się pizza i dwie cole. Wzięłam
kawałek. Julka zrobiła to samo. Nadal czułam jej zaciekawiony wzrok.
- No, co?
- On?
- Sprecyzuj –
rzuciłam, polewając pizzę sosem czosnkowym. – Znam dużo onów.
- No, wiesz…
Boski uśmiech, błękitne patrzały, wysoki, piłkarz klubu, w którym pracujesz… -
Przekręciłam oczami.
- Ten on.
- Łukasz –
powiedziała cmokając. – To on?
- Nie.
- Nie? –
Zmarszczyła nos. – Jak to nie?
- Mój kumpel
Mario – odparłam.
Wiedziałam, że Julka tak długo będzie mi wiercić dziurę w
brzuchu, dopóki nie dowie się, kto do mnie napisał. Zdążyłam się już do tego
przyzwyczaić.
- Kumpel Mario –
powtórzyła z niezadowoleniem.
- Julka?
- Co?
- Przyhamuj.
- Ale… Czemu nie
chcesz o nim rozmawiać? – Ciągnęła swoje. Prychnęłam pod nosem. Jak Julka się
na coś uprze, to nie ma zmiłuj się.
- Nie to, że nie
chcę – musiałam skłamać. – Po prostu nie ma, o czym. Spotykamy się od czasu do
czasu. Nic wielkiego. Zwykła koleżeńska relacja.
- Dobra. Niech
ci będzie – odparła i włożyła kawałek pizzy do buzi. Wiedziałam, że te niech ci
będzie, nie potrwa długo. Julka za jakiś czas znów sobie przypomni o Piszczku i
znów będzie się o niego wypytywać.
- Są tam w
Dortmundzie jeszcze jakieś ciacha?
- Nie udawaj
świętej. Wiem, że obejrzałaś sobie całą drużynę Borussii. – Przyjaciółka
zrobiła minę niewiniątka. – Zresztą powiedziałaś mi to kiedyś. Wygooglowałaś
sobie zawodników, aby im się lepiej przyjrzeć.
- Jezu, ale ty
masz pamięć. To jest na swój sposób nieco straszne – skwitowała, zajadając się
pizzą.
- Ale i
przydatne.
- To, jak z tymi
ciachami? Tylko z tobą mogę pogadać o facetach. Masz w miarę znośny gust.
- Wielkie dzięki
– odpowiedziałam, przeżuwając pizzę. Kiedy przełknęłam, dodałam. – To może ty
mi powiedz, skoro tak się dokładnie im przyjrzałaś. Chociaż twój wybór jest
oczywisty.
- Tak?
- Tak.
- Udowodnij.
- To będzie –
teatralnie popukałam się po policzku, udając, że poważnie zastanawiam się nad
odpowiedzią. – Ciacho numer jeden to, Felipe Santana. Czarnoskóry Brazylijczyk,
wysoki, z szerokim uśmiechem, ładną buźką…
- Dobra. Za dobrze
mnie znasz – odparła, kręcąc głową. – Zawsze mnie ciągnęło do takich facetów,
bo mają w sobie to coś, czego nie mają nasi.
- Ale i tak
zostajesz przy naszych polskich.
- Bo nasi polscy
też czasem mają to coś. Nieco inne niż mają tamci, ale mają. Taki Wasilewski,
to też ciasteczko, ale w stylu bad boya – powiedziała jednym tchem.
- Spoko, nadążam
za tobą.
- A twoje typy?
- Moje? Hmm…
- Nie udawaj.
- Jensen Ackles
– rzuciłam nazwisko jednego z moich ulubionych aktorów.
- To wie każdy,
kto cię zna. A kto z Polski? Oprócz Piszczka…
- Julka!
- Co? –
Zazgrzytałam zębami, co nie uszło uwadze przyjaciółki. Roześmiała się. –
Czekam?
- Nie wiem…
- Wymyśl coś.
- Błaszczykowski
– rzuciłam, bo tylko to nazwisko przyszło mi do głowy.
- Nieźle,
nieźle… Jest spoko.
- Prywatnie jest
bardziej spoko niż ci się wydaje. Ma też spoko żonę. Błaszczykowscy w ogóle są
zajebiści – odparłam i wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiech.
- Bo popadniesz
w samozachwyt. – Zaśmiałam się, a Julka machnęła na mnie ręką.
***
Miałam długą przerwę od blogowania, ale najpierw choroba wyeliminowała mnie z życia na ponad dwa tygodnie, a potem mój komp postanowił, że też weźmie sobie wolne i miał awarię przez, co straciłam prawie wszystko, co miałam przyszykowane na blogi. Nie powiem, ale byłam wkurzona i postanowiłam zrobić sobie przerwę. Dzięki temu wracam ze zdwojona siłą i większą motywacją.
Notka krótka - wiem, ale zawsze chciałam napisać, jakąś jednoscenową cześć- o ile mogę to tak nazwać. A taka jednoscenowa część nadawała się na przerywnik w tym opowiadaniu. W końcu Lena musiała troszkę odpocząć od Dortmundu - odpocząć fizycznie. No i oczywiście pojawiła się Julka z krwi i kości, a nie jak do tej pory pojawiała się na ekranie komputera Leny.
Skoro mieliśmy typowo kobieco-przyjacielską notkę i rozmowę o facetach, to panowie z Borussii postanowili zaprezentować, jakie miny najczęściej robią dziewczyny do zdjęć.
Panowie... Zaczynacie :)
Ej! Mario! Wcale nie o to chodziło - nie myl mi dziewczyn!
Marco, Łukasz pokażcie właściwe miny!
Wiecie już jakie? Oczywiście słynne DZIOBY :D
Pozdrawiam!
Lenie należał się odpoczynek od tego wszystkiego,ale wspomnienie Piszczka i pocałunku cały czas ją prześladuje. Notka krótka,ale sympatyczna. Fajnie,że wrocilas. PS. Dodalam prolog opka o F.Lampardzie pt Sniadanie do łozka. Zapraszam. Linka nie mam jak podac,bo pisze z telefonu. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńOj a ja tam nie będę zła że tak długo nic nie było :)
OdpowiedzUsuńJa też miałam "świąteczną" przerwę :))
A rozdział świetnyy !
Julka <3 To jest ktoś :)
Lubię ją :P
Nie wiem czemu ale to mnie zachwyciło :) "Błaszczykowscy w ogóle są zajebiści – odparłam i wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiech.
- Bo popadniesz w samozachwyt. – Zaśmiałam się, a Julka machnęła na mnie ręką. "
Ogólnie to mnie pojawienie się rozdziału ZACHWYCIŁO !! :*
No błędów to ty nie popełniasz więc nie mam się do czego przyczepić
Tekst przejrzysty to też ...
NO SERIO ! NIE MAM SIĘ DO CZEGO PRZYCZEPIĆ !?!
Ej a ty się nie nazywasz czasem Błaszczykowska ? :D
Ściskam i czekam na kolejną notkę <3
Papa :*
Serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział Śniadania do łóżka, opowiadania o Franku Lampardzie(miłości mojego dzieciństwa) i szwedzkiej piłkarce- Indze Bergman, która postanowiła szukać szczęścia w chłodnym Londynie.
OdpowiedzUsuńhttp://sniadaniedolozkaa.blogspot.com/ Pozdrawiam serdecznie Fiolka :)
Nowości na http://sniadaniedolozkaa.blogspot.com/ oraz http://uzdrowienieanielskie.blogspot.com/ - zapraszam serdecznie :)
UsuńSama doskonale znam ten ból gdy komputer sie rozwala. A potem nie wiesz co masz zrobić. Ale najważniejsze, że wróciłaś :D
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału. No to wiesz, dobrze że Lenie wszystko tak idzie dobrze. Ale nie dobrze, że zaczyna podświadomie tracić kontrolę. To było raz i tyle. Chociaż coś czuję, że jak wróci do Dortmundu to Łukasz nadrobi cały czas :D
Zapraszam na 16. – http://mijamyyyyysie.blogspot.com/2014/01/16.html
OdpowiedzUsuńzapraszam na naprawimy-to.blogspot.com na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńInformacyjnie u mnie ;*
OdpowiedzUsuńhttp://mijamyyyyysie.blogspot.com/2014/01/let-it-go.html
Przeczytane na telefonie wiec sorki za bledy ;) w sumie tak sie zaczytalam ze jak za zczelam czytac odnotacje od ciebie to mialam zawias i zaczelam sie zastanawiac dlaczego umknelo mi ze lena bloguje.... ;D Lena ma taki gust jak ja w koncu jak mozna sie oprzec jensenowi haha no ale taki rozdzial luzacki o facetach jest bardzo relaksujacy :D a Julka przypomina mi moja przyjaciolke i w sumie maja podobny gust ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Katherine
Siedemnastka na mijamy się! Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://mijamyyyyysie.blogspot.com/2014/01/17.html
NO I DOTARŁAM DO 12 ROZDZIAŁU ... OPOWIADANIE CORAZ BARDZIEJ MNIE CIEKAWI. CZUJĘ NIEDOSYT , A TO UCZUCIE JEST JAK NAJBARDZIEJ NA MIEJSCU BO HISTORIA JEST BARDZO, ALE TO BARDZO CIEKAWA. ZASTANAWIAM SIĘ KIEDY ŁUKASZ I LENA PRZYZNAJĄ SIĘ DO TEGO, ŻE ŁĄCZY ICH COŚ WIĘCEJ... O ILE W OGÓLE DO TEGO DOJDZIE... POZOSTAJE TYLKO CZEKAĆ NA NASTĘPNĄ ODSŁONĘ TEJ HISTORII , KTÓRA MAM NADZIEJE, POJAWI SIĘ NIEBAWEM :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na zakończenie historii Sylwii i Łukasza ;*
OdpowiedzUsuńhttp://mijamyyyyysie.blogspot.com/2014/02/epilog.html